Żydostwo

Z WikiPARDES
Skocz do: nawigacja, szukaj

Korzystanie ze słówka „żydostwo” nie jest wyrazem szacunku ani wyrazem braku szacunku. To signifiant ani nie gardzi swoim signifié, ani mu nie schlebia. „Żydostwo” to bezstronny odpowiednik hebrajskiego „jahadut”; tłumaczy na polski także słówko „jidyszkajt” z języka jidysz, nazwę „pierwszoosobową” – to jest samoopisową – na świat Żydów „z Aszkenazu”, czyli z Europy Środkowej i Wschodniej, nazwę mniej od „Jisraela” uroczystą i bardziej niż „judaizm” swojską. Podobnie do polskiego cieniuje niemiecki, mówiąc „fachowo” o „der Judaismus” i miękko o „das Judentum”, przy czym alternatywa „cieplejsza” jest w niemczyźnie bardziej popularna, odwrotnie niż u nas.

Rzeczownik „żydostwo” jest, by tak powiedzieć, dwuwymiarowy: jeden wymiar, ilościowy, nazywa policzalną społeczność żydowską jak w eseju Harolda Blooma o „kulturowych perspektywach amerykańskiego żydostwa (Jewry)” i jak w eseju Gershoma Scholema o „judaistyce wczoraj i dziś” („nauka o żydostwie”, „odbudowa żydostwa”); drugi, jakościowy, wymiar nazywa nie dającą się odmierzyć żydowskość (Jewishness), czyli bycie Żydem, jak w szkicu Jana Błońskiego o „żydowskiej szkole w literaturze polskiej” („przejście do języka polskiego łączyło się paradoksalnie z umocnieniem świadomości narodowej i przynależności do żydostwa”, „dopiero heroizm bojowników getta przywraca Stryjkowskiego żydostwu”, „rdzeniem żydostwa jest Przymierze”). Oba „wymiary” mogą współwystąpić, taki przypadek zachodzi choćby we wstępie tłumacza do Księgi Kapłańskiej z serii „Tora Pardes Lauder”: „Tora nie jest historią żydostwa” (Wajikra, s. xiv).

Związek Żyda z żydostwem nie odzwierciedla związku Polaka z polactwem (jako że „polactwo” jest wyrazem pogardliwym, lekceważącym zastępnikiem neutralnej „polskości”; Sławomir Mrożek napisał w 1966 roku, gdy gromadził rejestr braków naszych narodowych, że „nie można bez przerwy wyrzekać na Polaka w ogóle, nie zabrawszy się do wytępienia polactwa w sobie, nie polskości, tylko polactwa”); Żyd ze swym żydostwem przypomina raczej odniesienie ślusarza do ślusarstwa i króla do królestwa, czyli królowania, czyli bycia królem.

Stanisław Krajewski słusznie przypomina, że „żydostwem” zwykli wycierać sobie buty antysemici, jednak nie ma chyba racji, gdy zaleca wobec tego wykreślić to słowo; myślę, że normy językowej nie powinni narzucać potwarcy ani ignoranci i nie należy z ich powodu zubażać słownika. Chyba że pozwolimy zohydzić także inne słowa jak już w osiemnastym wieku, skąd pochodzi naoczne świadectwo Salomona Majmona, którego przenikliwość cenił między innymi niejaki Immanuel Kant: „Nie ma zapewne na świecie żadnego kraju prócz Polski, w którym wolność religijna i nienawiść religijna spotykałyby się w tak równomiernym stopniu. Żydzi używają tu zupełnej wolności wyznawania swojej religii. Korzystają też ze wszystkich swobód obywatelskich, posiadają nawet własne sądownictwo. Wszelako, z drugiej strony, nienawiść religijna zachodzi tak daleko, że sama nazwa Żyd jest w poniewierce”.




Powyższy tekst jest częścią pracy naukowej Samowiedza negatywna judaizmu w najnowszym kinie izraelskim i diaspory żydowskiej w Stanach Zjednoczonych, przygotowywanej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor: Maciej Stroiński.